piątek, 30 maja 2014

Rozdział 1

Słyszałeś, jak tej nocy płakałam? Nie. Nie słyszałeś.
Dlaczego?
Ponieważ nie było Cię przy mnie. Nie było Cię wtedy, gdy Ciebie najbardziej potrzebowałam.
Dylan...
Tak bardzo mi brakuje twojego zapachu perfum, codziennego uśmiechu na twarzy. Brakuje mi Ciebie.

Szybko zamknęłam pamiętnik, słysząc otwierające się drzwi. Do pokoju zawitała moja starsza siostra, Ellie. Tylko Ona tak naprawdę wie, co czuję. Sama coś podobnego przeżywała...
-Anne... Kochanie, podnieś tą piękną buźkę na mnie. Pamiętaj. Jesteś naprawdę piękną istotą, która nie powinna się tak łatwo poddawać. Nie wyszło wam raz...próbujcie dalej.
-Ellie? Nie wyszło? Byłam jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie, gdy On trzymał mnie za dłoń. Kiedy On mnie dotykał...nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak tlen. Ja...ja go tak bardzo kocham. Nigdy nikogo nie obdarzę tak mocnym uczuciem, jak jego. Zrozum...-Dziewczyna bez słowa wyszła z pokoju, lekko zatrzaskując za sobą drzwi. Powróciłam do mojego wcześniejszego zajęcia...

Kochanie. Jesteś tak blisko a jednak aż tak daleko. Co ja mam zrobić, abyś był tylko mój? Nie ma już nas, muszę się z tym pogodzić.
Kocham Cię.
I nienawidzę jednocześnie.
Dziękuje, naprawdę.

Zamknęłam swój notatnik, który nazywam pamiętnikiem. Wstałam w pośpiechu z łóżka, uderzając się lekko o wystający kant biurka. Syknęłam i potarłam bolące kolano. Podeszłam do szafy i ubrałam swoje najlepsze ubrania, czyli błękitną sukienkę i brązowe buty na obcasie. Podkreśliłam oczy tuszem i kredką do oczu a usta pomalowałam pudrową szminką. Wyszłam z pokoju zamykając go szczelnie, po czym zeszłam na dół po schodach, aby wyjść na zewnątrz. Gdy to już uczyniłam, ruszyłam przed siebie, do tak dobrze znanego mi miejsca.

Po około 30 minutach byłam na miejscu. Nic się tutaj nie zmieniło. Dalej ten sam kolor domu. A nawet te same kwiaty w doniczkach na zewnątrz. Wszystko wróciło jak bumerang. Wszystkie wspomnienia. Byłam już tak zdesperowana, aż przyszłam pod jego dom. Pod JEGO dom. Mam nadzieje, że jednak go w nim nie zostanę.
Szybkim krokiem podeszłam do wejściowych drzwi, wciskając odpowiedni przycisk, aby zadzwonić do domu. Po krótkim czasie drzwi się otwarły. A w nich...stało On. Mój piękny Dylan.
-Anne.-Wyszeptał pod nosem. Spojrzałam na jego zielone oczy. Jak ja go bardzo kocham...
-Witaj Dylan.-Chłopak przejechał wzrokiem po całym moim ciele, zatrzymując się na twarzy.
-Anne... Jak ja Cię długo nie widziałem.-Uśmiechnął się.-Coś się stało, że tu przyszłaś?-Lekko się uśmiechnęłam, jednak gdy usłyszałam to, co powiedział, zrobiło się trochę...trochę bardzo smutno. Ja...ja Cię kocham Dylan, nie widzisz tego?
-Nie, oczywiście że nie. Po prostu...myślałam że gdzieś wyjdziemy czy coś...? Ale nie, to głupi pomysł, przepraszam że zawróciłam Ci głowę. Cześć.-Wypowiedziałam to niezdarnie i bez ładu, jednak chciałam jak najszybciej znaleźć się w ciepły domu i wypłakać się w poduszkę.
Szybko ruszyłam do wyjściowej bramy, jednak chłopak zatrzymał mnie uściskiem ręki.
-Anne. To wcale nie głupi pomysł, ale ja dziś nie dam rady. Wiesz...umówimy się jeszcze na inny termin, dziś już jestem umówiony, przepraszam.-Spojrzałam w jego oczy. Wyrwałam się z uścisku i biegiem wróciłam do domu, aby zamknąć się u Siebie w pokoju i rozpłakać się jak dwuletnie dziecko...

czwartek, 29 maja 2014

Prolog

Pamiętasz, jak chodziliśmy razem po brzegu morza, trzymając się za ręce?
Pamiętasz, jak mówiłeś mi, że mnie kochasz i mnie nigdy nie zostawisz?
Pamiętasz, jak przysięgałeś mojej mamie, że będę bardzo szczęśliwa?
Pamiętasz, gdy byłam przy tobie, gdy tego potrzebowałeś?
Pamiętasz to wszystko?
Jeśli tak, to dlaczego teraz mnie unikasz? Dlaczego po prostu do mnie nie podejdziesz i nie powiesz, że Ci mnie brakowało?
Brakowało, prawda?
Próbuję o Tobie zapomnieć, lecz uświadomiłam sobie, że bez Ciebie moje życie tak naprawdę nie ma sensu.
To tak bardzo boli, gdy widzę Cię samotnego i nie mam odwagi do Ciebie podejść.
Tęsknie...ja naprawdę za Tobą tęsknie, Dylan...
Kiedyś byliśmy dla siebie wszystkim.
Teraz.
Teraz się nie znamy. 
Tęsknie.
I dziękuje Ci.